niedziela, 12 lipca 2015

Trzy

"Kichał co sekundę, rozbawiając tym swoją przyjaciółkę. Wczoraj wpadł na pomysł, by popływać w oceanie, gdy na dworze było ledwie dwanaście stopni Celsjusza. Skutkiem tego pomysłu było to, że teraz chłopak miał zapalenie płuc i musiał siedzieć w łóżku przez kolejne dwa tygodnie. 
- Nie śmiej się. - Wydymał wargi, krzyżując ręce. 
- Ależ ja się nie śmieje, misiu. - Wybuchła śmiechem. 
- Nie wcale. - Powiedział, po czym rzucił w dziewczynę wysmarkaną chusteczką". 

               Wspomnienia mnie zabijały. Czułem, jak moje serce coraz rzadziej daje o sobie znać, jakbym miał w każdej chwili upaść i odejść. Każde zdjęcie oglądane przeze mnie budziło złość, spowodowaną wypadkiem Laury.
Nie była ona zwykłą dziewczyną, taką z ulicy, którą bym tak naprawdę olał. Była kimś. Zmieniła moje życie na lepsze, uwierzyłem wtedy, że można spełniać marzenia, że coś w rodzaju szczęścia istnieje. Dała mi wiarę w miłość. We wszystko co najlepsze na tym świecie.
Nasze pierwsze spotkanie było dosyć banalne. Ja - idący z głową ku dołowi i ona - uśmiechnięta od ucha do ucha. Pamiętam jej delikatny głos, gdy pytała się, co się stało. Jej rękę na moim ramieniu. Oddech na szyi. Sposób bycia. Zaimponowała mi i chciałem się z nią spotkać. Po jednym pomnożyły się one do czterech razy w tygodniu, a parę miesięcy później można było nas nazwać najlepszymi przyjaciółmi.
- Ross, ktoś chce z tobą gadać - usłyszawszy głos Rikera, wstałem.
Nie wiedziałem, kto by chciał w tym momencie ze mną gadać. Od półtora miesiąca z nikim się nie kontaktowałem, oprócz swojego brata i przyjaciela.
Wziąłem od Rika telefon i przyłożywszy go do ucha, usłyszałem dobrze znany mi głos.
- Hej Ross, to ja Lily.
Zamarłem. 

               Stałem na dworcu, czekając na Lily Anderson. Była ona moją pierwszą dziewczyną i przyjaciółką Laury, za czasu, gdy ja jeszcze nie znałem Marano.
Na samym początku naszej znajomości myślałem, że to z nią stworzę pełną i szczęśliwą rodzinę. Że będziemy mieli dzieci, ale gdy się dowiedziałem, że byłem ofiarą zakładu, zerwałem z Anderson wszelkie kontakty i zamknąłem się w sobie. Moje marzenia o kochającej rodzinie legły w gruzach. Tak samo jak moje serce.
Nie miałem pojęcia skąd miała numer do mnie. Riker jej nie lubił od samego początku, Niall tak samo. Jeszcze byli rodzice, którzy lubili brązowowłosą do tego stopnia, że chcieli, żebyśmy wzięli ślub zaraz po tym jak oboje osiągniemy 18 lat.
Wyjąłem z jeansowych spodni swojego iPhone i spojrzałem na godzinę. Dziewczyna miała być tu za niespełna pięć minut, a ja nadal się stresowałem. Strach zawładną moim ciałem, miałem ochotę pobiec prosto przed siebie i nie gadać w tym momencie z Lili. Ale musiałem.
Opierając się o mur zobaczyłem ją. Ubrana była w koronkowy, czarny top, kwieciste rurki i tego samego koloru co bluzka szpilki. Wyglądała zjawiskowo, niemalże jak anioł.
- Hej, Ross - przywitała się słodkim głosem.
- Cześć, Anderson - odpowiedziałem chłodno, zniechęcając ją do siebie.
Nagle, znikąd pojawiły się wspomnienia z drugiej klasy gimnazjum, gdy zobaczyłem jej fałszywy uśmiech i nagły wybuch śmiechu.

Wszedł na zatłoczony korytarz sam. Każda osoba skierowała na niego wzrok, cicho się śmiejąc pod nosem lub wypowiadając słowa współczucia. Chłopak nie rozumiejąc o co im chodzi, od razu skierował swoje nogi w stronę swojej dziewczyny, która stała pod szafką i plotkowała o najnowszych trendach mody z przyjaciółeczkami. Dotknął jej ramienia, a gdy ta odwróciła się w jego stronę, wybuchnęła śmiechem. Blondyn będąc w większym niezrozumieniu, oparł się metalowe drzwiczki i wbił wzrok w brązowowłosą.
- Lynch, ty na serio myślałeś, że mi na tobie zależ. - odparła z kpiną. 
W kącikach oczu chłopaka pojawiły się małe łzy, ale dopiero po chwili słowa dziewczyny dotarły do niego. I to z dwojoną siłą. 
- Zdawało mi się, że tak - powiedział.
- Aww, małemu blondyneczkowi zdawało się - zaśmiała się razem z plastikami. - Dziewczyny! - krzyknęła na cały korytarz. - Jeżeli jesteś zainteresowane tu tym, to tu - pokazała na Lyncha - mam wolnego chłopaka, który myśli, że czułymi i dobrymi słówkami przytrzyma swoją drugą połówkę.
Na jej usta wpełzł fałszywy uśmiech i bez słowa odeszła.

Westchnąłem pod nosem ze wspomnienia, po czym skierowałem wzrok na jej twarz.
- Dlaczego mówisz do mnie oschłym tonem? - zapytała.
- Nie pamiętasz? - uniosłem brew ze zdziwienia, a ta pokiwała lekko głową na znak nie. - Ale teraz nie o tym. Mów co miałaś mi powiedzieć i żegnam.
- Jak dobrze wiesz Laura straciła pamięć - zaczęła. - Jej kuzyn aktualnie jest w śpiączce.
- Nie pierdol, że to coś ciebie obchodzi. Gadaj szybciej, bo wieczności nie mam - przerwałem jej.
- Tak krótko i na temat - zaśmiała się. - Wiem, że sam wypadek nie był przypadkiem. Był zaplanowany - rzekła.
- Fajnie, że to nic nie zmieni - syknąłem. - Czy wiesz czy nie wiesz, czy ten cały wypadek to był czysty przypadek czy zaplanowany  - wzruszyłem ramionami. 
Oderwałem się od ceglanego mury dworca i bez słowa odszedłem, byle by na nią nie patrzeć. Pieprzona Anderson.

               Moje myśli zajmowała Lily. Wszystkie chwile z nią ożyły w jednym momencie, demolując wszystko we mnie. Może jeszcze jakieś uczucia pozostały względem niej, ale nie mogłem jej wierzyć. Serce, jak i rozum odpychali mnie od Anderson. Parę miesięcy po naszym, jakże spektakularnym zerwaniu chciałem dać jeszcze jedną szanse, ale każdy mi tłumaczył, że nie warto. No oprócz rodziców, którzy jak się dowiedzieli o tym, że dziewczyna była ze mną dla zakładu wytknęli mi, że kłamię i w ogóle jej nie kochałem. Tylko, że wtedy było to właśnie na odwrót.
Z letargu wyciągnął mnie burczący brzuch. Westchnąłem głośno i bezradnie położyłem się na łózko, mając nadzieje, że to przejdzie. Nie miałem najmniejszej ochoty zejść na dół, wiedząc, że w kuchni siedzi naburmuszony moim spotkaniem z Lilą, Riker.
Po paru minutach, już zmuszony do zejścia, wstałem leniwie i wolnym krokiem ruszyłem do kuchni, po drodze potykając się oczywiście o dywan i szafkę przy schodach.
- Cześć - mruknął Rik, wbijając wzrok w codzienną gazetę, która zawsze zostawiają w skrzynkach.
- Hej - odmruknąłem.
Otworzywszy lodówkę, zacząłem patrzeć na każdą półkę, by odnaleźć coś co bym mógł zjeść. Po paru sekundach wyjąłem ser i szynkę. Położyłem oba składniki na stole.
- Będziesz robił tosty? - zapytał się dwudziestotrzyletni chłopak, kierując swoje oczy na mnie.
- Tak, też chcesz? - pokiwałem głową.
W odpowiedzi usłyszałem ciche 'yhym' i od razu zabrałem się za robieniem dzisiejszej kolacji.
Po 10 minutach na blacie stał już stos tostów z serem i szynką. Nalałem nam jeszcze po szklance soku marchewkowego i razem zaczęliśmy konsumować kolację.
- Stęskniłem się za twoimi tostami - powiedział Riker po przeżuciu kawałka tosta.
- Widać - zaśmiałem się, widząc z jaką szybkością przygotowane przeze mnie jedzenie znika.
Dokończyliśmy wspólnym posiłek i mówiąc 'dobranoc', zacząłem iść do swojego pokoju, dopóki nie usłyszałem dzwonka. Wiedząc, że blondyn nie ruszy się, postanowiłem sam otworzyć drzwi. Nie sprawdzając kto to przyciągnąłem do siebie drewnianą powłokę, po czym dostałem szoku.
- Co ty tu robisz?

***

Witam. Od razu mogę powiedzieć, że głupszego człowieka ode mnie nie ma. Rozdział byłby o wiele wcześnie, ale Ania aka debil zapomniała o tym, że ma napisany rozdział trzeci i wstawia go dopiero teraz. Pomińmy ten jakże zaskakujący fakt i przejdźmy do ważniejszych rzeczy, czyli informacje (informacja, drugie to prośba) co do bloga.
Po pierwsze: Rozdziały
Co do kolejnych rozdziałów to jest tak. Gdyby nie to, że ten rozdział był już napisany to by się pojawił dopiero w sierpniu. Dlaczego? Dlatego, że już za tydzień nie będzie mnie w domu, jej. (wyczujcie ten sarkazm) Nie cieszę się z tego, że jedziemy nad morze (znowu). Wracam dopiero 26 lipca no i pewnie dojedziemy do domu gdzieś w nocy, a ja za nim się ogarnę z tym, że już nie jestem nad tym morzem to minie troszeczkę czasu, a jeszcze chciałabym spotkać się z Zuzą, która sama wyjeżdża na bodajże dwa tygodnie w góry, więc mam nadzieję, że rozumiecie mnie.
Po drugie: Nie mam co czytać
A co w tym chodzi? To, że gdy będę w drodze do Jastrzębiej Góry to pewnie będzie mi się nudzić (albo będę spać) i chciałabym, żebyście napisali jakieś tytuły ff, ale nie z raurą ani r5 i tym podobne, tylko z innymi osobami i najlepiej gdyby były na wattpad, bo neta nie będę mieć, więc... Proszę?

To by było wszystko w tym momencie. Będę musiała się tylko pomodlić, żeby w tym pensjonacie (cokolwiek) było wifi i ktoś z kim mogłabym się zakolegować (nie wierzę, że to pisze, lol)
Więc ja was proszę pięknie o komentarze pod tym rozdziałem (zróbcie mi prezent na imieniny) i żegnam.

Do zobaczenia do sierpnia

I zdaje sobie sprawę, że w tej notce było wiele powtórzeń.

~ Smile x

8 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji imienin!
    Rozdział genialny, zresztą jak zwykle <3
    Jeśli jednak miałabyś neta, pisałam kiedyś ff o One Direction. Link: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
    Weny życze i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego naj i zdrowia z okazji imienin!!!!
    Świetny Rozdział<3
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam:*
    Twoja Czekoladka♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział! Po prostu genialny! Jak ja koffam ten blog i twój styl pisania, to, to jest po prostu nie do opisania! Serio piszę.
    Kurde... Mam pustkę w mym blond łepku, i nie mam pojęcia co mogę ci tutaj napisać...
    To, że rozdział, jak i całe opowiadanie jest cudowne, to wiesz, to, że masz wielki talent, też wiesz... I co ja mam więcej napisać?
    Może to, że zawsze kiedy czytam nowe rozdziały na tym blogu to zawsze się rozczulam i wzruszam, (nie płaczę, żeby nie było), chociaż może to nie są odpowiednie słowa... Widzisz nawet porządnie wysłowić się nie mogę, takie emocje wzbudzają we mnie twe wspaniałe rozdziały... Nie mam pojęcia jakie emocje we mnie goszczą kiedy czytam twoje opowiadanie, ale wiem na pewno, że strasznie jest mi przykro kiedy czytam o nieszczęściu Rossa i Lau, o tym jak oni cierpią, jest mi ich tak strasznie szkoda, aż chciało by się ich przytulić, naprawdę mam takie chęci... Ale to niemożliwe. :'( Czasami, aż chce mi się płakać... Bożeee... Coś ty ze mną, kobieto zrobiła... Od kiedy ja taka ckliwa i wrażliwa jestem?! No ok, nie raz, nie dwa, rozczulałam się, rozpaczałam, lamentowałam i ryczałam przy książkach i filmach, ale to już lekka przesada... Muszę się ogarnąć bo stracę reputację! To pewnie przez to, że jest już po 1 w nocy, ja ci mówię, to na pewno przez to! Okay, ja idę spać bo bredzę...
    Życzę udanych wakacji!
    Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku! Jestem taka ciekawa kto to przyszedł :D
    Rozdział genialny! Super piszesz ^_^
    Widzę, że akcja coraz bardziej się rozkręca ^^
    Z niecierpliwością czekam na next ♡
    Pozdrowionka :*
    SeLa 1134 ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz zbyt wysoko kolumnę z postami, bo prawie cały nagłówek zasłania, a archiwum powinno być ustawione na listę. I gdzie strony: bohaterowie, spam itp?

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakładki z bohaterami, fabułą, zwiastunem i spisem treści znajdziesz po prawej stronie nad 'Informacjami'
    Zakładka spam nigdy nie istniała na tym blogu
    Kolumna z postami ma dobrą wysokość, więc nie powinno być problemu. Może u Ciebie jest inaczej Anonimie.

    Smile x

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcześniej było ;) Przestawiłaś.

    OdpowiedzUsuń