piątek, 26 czerwca 2015

Dwa

"Jego wzrok spoczął na ścianie za nią. Łzy leciały po policzkach dziewczyny, cała się trzęsła. 
- Myślałem, że mnie posłuchasz - powiedział obojętnie - ale nie. - Pokręcił głową. 
- Myślałam, że mnie wesprzesz - łkała. - ale nie. Wolałeś mi na opowiadać jakiś bzdur. Taki z ciebie przyjaciel?
- Lepszy jest przyjaciel, który próbuje ostrzec przed popełnieniem błędu, niż taki, który by to olał dla swojego widzimisię. - Odpowiedział i bez już żadnego słowa, wyszedł trzaskając za sobą drzwiami".

               Minął kolejny tydzień. Żadnego odzewu ze strony kogokolwiek. Riker z tego co wiem wyjechał, a Niall był zajęty swoją nową dziewczyną. Rodziców miałem - na drugim końcu świata, lecz i tak byliśmy pokłóceni przez to, że chciałem zostać tu, z Laurą. Mówili, że ona nie jest mnie warta. Próbowali mnie przekupić wszystkim. Autem, najnowszymi sprzętami elektronicznymi. Po prostu wszystkim, ale ja za każdym razem odrzucałem ich obietnice, aż do dnia gdy między nami wybuchła kłótnia, po której oni wyjechali, a ja zostałem tutaj i zamieszkałem u Rikera.
Od rana siedziałem w ogrodzie, czytając książkę i słuchając muzyki przez słuchawki. Potrzebowałem chwili odpoczynku i zapomnienia. Moje myśli ciągle krążyły wokół niej. Każda sekunda sprawiała mi coraz większy ból, nie mogłem powrócić do rzeczywistości. Błądziłem za naiwnością, sam stawiając się być naiwnym bardziej niż przed jej wyjazdem.
Spojrzałem w górę. Niebo robiło się ciemniejsze, wiaterek owiewał moją twarz tworząc na niej gęsią skórkę. Zmęczony, wstałem i zabierając ze sobą książkę, wszedłem do środka domu.
W salonie było ciemno, ale bez przeszkód przeszedłem na drugą stronę pomieszczenia i sprawnie wbiegłem po schodach, na końcu prawie się wywalając. Otworzywszy drzwi do pokoju, rzuciłem rzecz na fotel, po czym skierowałem się do łazienki, by się umyć.
Zrzuciłem ze swojego ciała ubrania i biorąc ręcznik, stanąłem pod słuchawką, z której po włączeniu jej zaczęła lecieć zimna woda. Wzdrygnąłem, robiąc krok do tył. Chwilę później stała się ciepła, a ja nałożyłem na rękę żel i zacząłem go wcierać w swoje ciało.
Po prysznicu ubrałem się w czarne bokserki, a po tym zająłem się włosami. Z szafki obok lustra wyjąłem suszarkę i podłączyłem ją do kontaktu. Rozczesałem blond czuprynę, po czym włączyłem i kierując ją na swoje włosy, zacząłem je suszyć. Dwadzieścia minut później kładłem się do łóżka, z myślą, że brunetka w tym momencie myśli o mnie, co było niemożliwe. Zaśmiałem się z własnej głupoty i nawet nie wiem kiedy, opadłem na materac i odpłynąłem w krainę Morfeusza.

               Rozglądałam się po mieszkaniu, które załatwił mi Lynch. Było ono w kolorze jasnej zieleni, meble były wykonane z jasnego drewna. W salonie znajdowała się duża plazma, wraz z DVD i głośnikami, a zaś w pokoju było wielkie łóżko, laptop i garderoba.
Ogarnął mnie zachwyt, pewnie w tym momencie miałam ogromnego banana na twarzy, ale nie przejmowałam się tym zbytnio.
- Podoba Ci się? - usłyszałam głos Rikera za sobą, a na pytanie pokiwałam głową.
- Tak, ale mnie nie stać na wynajem aż takiego mieszkania - odpowiedziałam onieśmielona.
- A z tym nie będzie problemu. Znam osobiście właściciela - objął mnie ramieniem.
- Nie, nie gadaj z nim, bo i tak nie wezmę.
- Wiesz, gadanie samego siebie nie jest dosyć przyjemne. Ludzie by najprawdopodobniej stwierdzili, że jestem nienormalny.
Złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę jadalni, gdzie usadził mnie na jednych z krzesełek znajdujących się w tym pomieszczeniu, po czym podszedł do szafki i z niej wyjął dwa kubki. Wziął do ręki karton soku pomarańczowego i nalał nam go do naczyń.
- Masz - położył mi kubek z sokiem przed moim nosem i sam usiadł obok mnie.
- Więc to ty jesteś właścicielem tego apartamentowca? - spytałam się blondyna.
- Tak. Ja nim jestem - potwierdził. - Pewnie zastanawiasz się dlaczego - wyprzedził mnie, uśmiechając się przy tym znacząco.
Oczywiście, że byłam ciekawa dlaczego nie mieszka tu, a swoim domku jednorodzinnym. Nic tak naprawdę nie wiedziałam o jego rodzinie. Czy w tym domku mieszkał sam, czy z rodzicami.
- Wyjąłeś mi to z ust - upiłam łyk cieczy i stawiając kubek na blat, skierowałam wzrok na niego.
- Jest to dosyć długa historia związana po części z moim bratem - zaczął powoli. Czyli ma brata.
- Mam czas - oparłam łokieć o stół.
Dwudziestotrzyletni chłopak powtórzył moją czynność, z przed sekundy i po chwili z jego ust zaczęły płynąć słowa.
- To było dwa lata temu. Jeszcze, gdy ja z Rossem mieszkaliśmy z rodzicami. Wtedy miałem dwadzieścia jeden lat, byłem na drugim roku studiów. Od dawna zbierałem się na wyprowadzkę. Dom, który wybudował mój najlepszy przyjaciel był gotów, więc nie tracąc zbędnego czasu poprosiłem mamę i tatę o rozmowę. Sama konwersacja przebiegała nawet dobrze, ale gdy już miałem mówić o tym, że przeprowadzę się do jednorodzinnego domu, moi rodzice powiedzieli, że wynajmą mi mieszkanie gdzieś niedaleko uczelni, na którą uczęszczałem i wtedy nie mogłem pisnąć ani słówka. Zgodziłem się. Już następnego dnia mieliśmy umówioną wizytę na oglądanie mieszkania. Po tym całym oprowadzaniu, zgodziłem się tu zamieszkać, bo było całkiem ładnie. Ojciec zapłacił daną sumę na to, bym mógł zostać właścicielem całego mieszkania. I tak to się skończyło. Tylko, że za długo tu sobie nie pomieszkałem, ponieważ oznajmili, że wyjeżdżają, a ja wykorzystałem sytuację i przeprowadziłem się na stałe do swojego domku, a później w nim zamieszkał jeszcze Ross. Koniec - odstawiłam już pusty kubek i spojrzałam na Lyncha.
Nagle zaczęła mnie boleć głowa. Czułam jakbym miała w niej bombę, która za chwilę miała wybuchnąć i tym samym dać mi ulgę. Po paru sekundach w moim mózgu odtworzyło się coś i chyba tym czymś było wspomnienie z mojej przeszłości

Miał to być zwykły dzień, jak każdy, spędzony oczywiście z blondynem. Właśnie dzisiaj ich przyjaźń osiągnęła trzy lata, z czego się cieszyła. Nie mogła usiedzieć na miejscu z podekscytowania i euforii, która buzowała w jej drobnym ciele.
Około godziny trzynastej usłyszała dzwonek do drzwi. Szybko zbiegła po schodach, uważając na to, by nie wywinąć orła i otworzyła drewnianą powłokę. Za nią stał chłopak o prześlicznym uśmiechu z bukietem róż w dłoni...

Otworzyłam powieki i zdezorientowana, skierowałam wzrok na zmartwionego moim stanem Rikera. Przetarłam oczy, mając nadzieję, że nie było to tylko moją wyobraźnią.
Nadal nie poznawałam tego blond chłopaka. Jego twarz była zamazana, oprócz kawałka ust. Jego ręka była dosyć podobna do ręki Lyncha.
- Laura, co się stało? - poczułam słoną ciecz tuż koło ust i wtuliłam się w Rikera.

5 komentarzy:

  1. Świetne! Genialne! Boskie! *.* <3
    Piszaj dalej ;3 Ja chcę next! Now! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    No Laura przypomnij sb o Rossie.
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały <3
    Weny Życzę i udanych wakacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały < 3
    O lau miała wspomnienie z rossem😊
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń