sobota, 13 czerwca 2015

Jeden

"Serce zabiło mu szybciej, patrząc na średniego wzrostu brunetkę. Czuł się jak w zwolnionym filmie. On patrzył, ona schodziła wolnym krokiem. 
Miała na sobie czerwoną, śliczną sukienkę do przed kolana, a na nogach znajdowały się czarne szpilki, wydłużające jej nogi. W ręce trzymała tego samego koloru torebkę.
Będąc już prawie na dole, przyspieszyła i pokonując ostatnie schodki, ruszyła biegiem do chłopaka, który stał obok niego".

                    Kiedyś myślałem, że przyjaźń damsko-męska istnieje. Byłem wtedy taki głupi. Brnąłem w naszą przyjaźń do oporu. Każdego kolejnego dnia spędzałem z nią coraz więcej czasu, nie myśląc o konsekwencjach. I wpadłem. Zacząłem czuć przy niej motylki w brzuchu, nie potrafiłem się wypowiedzieć. Z czasem zauważyłem, że od pewnego czasu myślę tylko o niej.
Kurwa, żałuję. Każdej sekundy, minuty, godziny. Każdego dnia, który powoli doprowadził mnie do miłości. Gdybym mógł cofnąć czas, nie zakochałbym się i teraz bym nie cierpiał.
Od miesiąca płaczę, niczego nie potrafię zrobić. Jem rzadko, nie wychodzę w ogóle z pokoju. Ciągle myślę o słowach lekarza.

Straciła pamięć, nic nie pamięta. Przykro mi.

Ile bym dał, żeby teraz mieć ją przy sobie i robić wszystko by była uśmiechnięta. Żebym mógł ją teraz przytulić, dać jej całusa w czoło. Zrobiłbym wszystko by tylko była szczęśliwa. Zabrałbym ją gdziekolwiek, na koncert, czy nawet do kawiarni na kawę.
Westchnąłem cicho. Wiedziałem, że coś się stanie pod czas wyjazdu, ale nic nie zrobiłem. Tylko patrzyłem, jak odjeżdża razem ze swoim kuzynem. Czekałem te dwa tygodnie, by ją zobaczyć i przytulić, podziękować Bogu, że jest cała i żywa. A teraz wszystko trafiło szlag.
Usłyszawszy pukanie do drzwi, wstrzymałem powietrze i wypuściłem je. Przejrzałem się jeszcze w lustrze i poprawiając włosy, usiadłem na łóżku.
- Proszę! - krzyknąłem.
Drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się Riker z uśmiechem na twarzy i plastikową torbą. Wywróciłem oczami na widok jego wykrzywionych ust, po czym skupiłem swój wzrok na suficie.
- Ross, od wypadku minął już miesiąc - poczułem, że siada obok mnie i klepie po kolanie.
Z moich ust po raz kolejne wyrwało się westchnienie. Ten głupi wyjazd zmienił moje życie w piekło. Może jadłem trochę więcej, niż po dowiedzeniu się o jej amnezji, gadałem normalnie z Rikerem, ale nadal nie doszedłem do siebie. Minął miesiąc, a ja zrobiłem mało, by móc ruszyć dalej.
- Wiem - powiedziałem, kierując wzrok na niego.
- Tylko nie potrafisz ruszyć dalej - pokiwał głową.
Miał całkowitą racje. Nie potrafię. Nadal siedzę i nadal czekam. Sam tylko nie wiem na co.
- No właśnie - przyznałem mu rację. - A co tam masz w tej torbie? - zmieniłem temat, przerzucając wzrok na średnią, granatową torbę.
- Dobre rzeczy - wyszczerzył zęby.
Po chwili do moich uszu dotarł dzwonek do drzwi, na co blondyn podskoczył i wyszedł z mojego pokoju.

                    Nie spodziewałem się tego, że w tym momencie zapomnę o niej. Że wreszcie będę mógł się uśmiechnąć. Że będę całkowicie sobą.
Dochodziła dwudziesta-trzecia, a ja zmęczony, oznajmiłem, że się położę. Nie zjadłem za wiele, bo Niall jak to on, zjadł dwie trzecie torby i nadal był głodny.
Zaśmiawszy się pod nosem, wszedłem na pierwszy stopień, a później na kolejne. Nie miałem już sił, a oczy mi się kleiły niesamowicie. Przetarłem je, wchodząc do swojego pokoju. Od razu poczułem tu jej perfumy, a mój humor zniknął razem z nim. W kącikach oczu poczułem łzy, które po chwili ściekały na podłogę. Wiedziałem, że tak będzie, że gdy wyjdę na jakiś czas i jak wrócę to będę płakać. Stawałem się z każdą  sekundą co raz słabszy i nic z tym nie robiłem.
Mój wzrok utknął na zdjęciu z Laurą. Była ona ostatnią i moją ulubioną fotografią. Uśmiech dawał mi siłę, gdy nie było jej ze mną i szczęście - tak jak na tym zdjęciu.
Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi, a po tym dłoń na ramieniu. Poczuwszy oddech Horana, odwróciłem się w jego stronę i wybuchłem płaczem. Jak zwykle.
- Laura odzyska pamięć, obiecuję Ci to - powtarzał to za każdym razem, gdy płakałem przy nim.
Nie rozumiałem jakim cudem on miał nadal nadzieje na taki cud. Lekarz sam powiedział, że jest 10 % szansy na odzyskanie wszystkich wspomnień i powrót do życia z przed wypadku.
- Nie, tak nie będzie - wychrypiałem.
- Ross, to, że jest tylko dziesięć procent szansy to nie oznacza, że masz się poddać - złapał moją twarz w obie ręce i spojrzał mi w oczy.
Widziałem, że chce mi przywrócić nadzieję, ale ja nie mogłem w to uwierzyć. Po co zawracał głowę amnezją Laury? Był to już koniec.
- Ale ja już się poddałem.

                     Wszystko było takie nowe. Wiedząc tylko jak się nazywam i kiedy się urodziłam, nie rozumiałam zbytnio, dlaczego jestem aktualnie w tym stanie. Od samego, rzekomego wypadku minął miesiąc, a mnie odwiedził Riker - tak jak powiedział, mój przyjaciel. Nie mogłam sobie przypomnieć takiego imienia, w mojej głowie panowała pustka, przeplatana bólem głowy.
Siedziałam w swojej sali, oczekując na kogoś z rodziny. Nikt mnie jednak nie odwiedził, a już za trzy dni miałam wyjść ze szpitala.
Usłyszawszy głos lekarza, odwróciłam się w stronę drzwi, gdzie już stał z teczką w rękach. Podrapałam się po głowie, uważając na opatrunek wokół niej.
- Dzień dobry, Lauro - powiedział lekarz i nie czekając na odpowiedzieć kontynuował. - Twoje wyniki są wyśmienite i jak już mówiłem wyjdziesz za trzy dni.
- Dobrze, a kiedy odzyskam pamięć? - zapytałam się.
Chciałam wiedzieć. Zawsze jak zadawałam to pytanie, doktor od razu zmieniał temat, wykręcał się, że nie może w tym momencie rozmawiać, bo jest wzywany do innych pacjentów.
- Laura, z tym może być mały problem - odpowiedział, nie zastanawiając się.
- Jaki problem?
- Nie wiem czy ten moment jest odpowiedni, ale są małe szanse na odzyskanie pamięci. Jedyne dziesięć procent, ale wierzę, że się uda.
Kiwnął głową i bez słowa wyszedł.
Nie znałam dawnej siebie, nic o niej nie wiedziałam. Pomijając fakt iż wiem, jak się nazywam i ile mam lat. Nie wiedziałam co lubiłam, czy chodziłam do szkoły, czy pracowałam, czy miałam chłopaka. Całkowita pustka obejmowała moje życie i umysł.
Spojrzałam się na okno i westchnęłam cicho. Nic nie mogłam zrobić i dobrze o tym wiedziałam.

***

Witam. Nie będę się tłumaczyć, dlaczego rozdział ukazuje się dopiero teraz, bo chyba to jest oczywiste. Szkoła. No i zagrożenie z historii (którego już nie mam). Musiałam poświęcić swój wolny czas na naukę.
Dziękuje za tylu obserwatorów i za 7 komentarzy pod prologiem. Od razu piszę, że rozdziały będą krótkie.

I tak btw - ktoś jedzie na koncert? Bo ja tak! Moja siostra kupiła mi wczoraj bilet i przywiezie mi go w wakacje. 
Tak się ciesze. Lol, po prostu nie mogę opisać słowami tego, co czuję i... no jestem taka szczęśliwa. Zobaczę ich na własne oczy, omg... I na dodatek zagrają 16 dni po moich urodzinach. Lepiej być nie mogło. Jeszcze 109 dni ♥♥♥

~ Smile x                   

7 komentarzy:

  1. Ja na koncert niestety nie jadę :(
    Ehh..
    Co do rozdziału, jest naprawdę wspaniały <3
    Opłacało się czekać :D
    Weny życze i pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny
    Genialny!
    Myślę, że każdy z nas zna problem o nazwie "szkoła" więc się nie przejmuj.

    Ja jadę na koncert!
    Tak się cieszę!

    I w dodatku zagrają 12 dni po moich urodzinach!

    Juhu!!!

    Czekam na nexta i już Cię nie męczę
    Ktoś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohohoho szalona ty :3
    Świetny rozdział! <3
    Jak za tydzień nie będzie nowego to wiesz co cię czeka 3:)
    Ja się już o to postaram!
    Dobra papatki, lecę pisać rozdział na mojego bloga hahha :D
    Pamiętaj! I see u :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział!!! <3 czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Pozdrawiam i powodzenia w dalszym blogowaniu. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Supeeer <3 Zapowiada się naprawdę ciekawie ^_^
    Dobrze piszesz i przyjemnie się czyta ;)
    Czekam na next ♡
    Pozdrowionka
    PS: Nie jadę na koncert :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały rozdział<3
    Ja niestety chyba nie jade na koncert R5:( i ich nie poznam:(
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam:*
    Twoj Czekoladka♥

    OdpowiedzUsuń